Wszystkie wpisy przez admin

24gru/23
klasztor siostr boromeuszek ml

Z kart historii: Zarys dziejów placówki Sióstr Boromeuszek w Lędzinach

28 listopada ubiegłego roku minęło dokładnie 118 lat od uroczystego sprowadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza w Trzebnicy do lędzińskiej parafii św. Anny. Początkowo były to dwie siostry: s. Polikarpa jako przełożona nowej placówki i s. Florentyna jako pielęgniarka chorych. Uczestniczyły one w uroczystej procesji – przy biciu dzwonów kościelnych- z plebanii do kościoła św. Anny, gdzie ks. proboszcz Jerzy Bautzke wygłosił okolicznościową homilię.

klasztor siostr boromeuszek w ledzinach kadrowany ze zbiorow pawla kaidasza
Klasztor sióstr boromeuszek w Lędzinach. Reprodukcja ze zbiorów Pawła Kaidasza.

Inicjatorem sprowadzenia tu Sióstr Boromeuszek był ks. proboszcz Karol Wrazidło, który w 1889 roku zakupił od rodziny Wanotów parcelę na ten cel. W swoim testamencie (zmarł on 2 maja 1902 roku) przekazał tę parcelę pod budowę klasztoru, a także 10 000 marek oraz rolę o powierzchni 13 morgów magdeburskich do użytkowania przez siostry.

 Wiosną 1905 roku przystąpiono do budowy klasztoru i pomieszczeń gospodarczych pod kierunkiem bierunianina pana Banasza, a już 10 października odbyło się uroczyste poświęcenie ukończonego dwupiętrowego gmachu klasztornego. Pięć dni później wprowadziły się do niego wspomniane dwie siostry, a niedługo potem jeszcze dwie kolejne: s. Renata i s. Mercedes. Od razu też założono tu ochronkę dla 55 dzieci i szkółkę robót kobiecych dla 30 uczennic.

          W utrzymaniu ochronki i szkółki siostry wspomagane były m.in. przez władze rejencji opolskiej i książąt pszczyńskich z rodu Hochbergów- Jana Henryka XI, a później Jana Henryka XV. Mogły one również – za zgodą ówczesnego proboszcza lędzińskiego ks. Bautzkego – urządzać zbiórki wśród parafian i gromadzić zapasy żywności na zimę.

          Solidny mur placu klasztornego wybudowano w 1909 roku, a kierownikiem jego budowy był lędzinianin pan Handy. Mur ten został częściowo (od frontu) wymieniony w 1998 roku przez firmę lędzinianina Stanisława Brzeskota.

          Z roku na rok Siostry Boromeuszki starały się stopniowo rozszerzać zakres świadczeń na rzecz mieszkańców Lędzin, ażeby podnieść ich poziom życia i świadomość. Zakupiono m.in. magiel produkcji angielskiej, z którego – za niewielką opłatą – mogły korzystać lędzinianki. Siostra przełożona Polikarpa założyła w klasztorze szkołę gospodarstwa domowego dla kilkunastu dziewcząt – część z nich została później zakonnicami. Kontynuowano także w różnej formie pomoc w pielęgnowaniu chorych w domach, zwłaszcza podczas epidemii tyfusu w 1912 roku. Za pośrednictwem łącznego Grzeji wydzierżawiono od Dyrekcji Księcia Pszczyńskiego parcelę łąki i założono małe, ale wzorcowe gospodarstwo rolne.

          Powyższa działalność była prowadzona przez siostry także pomiędzy pierwszą a drugą wojną światową, gdy Lędziny należały już do państwa polskiego. Kiedy w maju 1923 roku spalił się od uderzenia pioruna drewniany kościół św. Anny, to właśnie klasztor służył lędzinianom i jako kaplica, i jako kościół. Lędzinianie gromadzili się tu w dni powszednie, a w niedzielę chodzili na msze św. do kościoła św. Klemensa. W czasie okupacji niemieckiej siostry ofiarnie pomagały chorym i rannym lędzinianom, uruchomiły w klasztorze również przytułek dla osób starszych.

widok na klasztor siostr boromeuszek z poczatku xx wieku
Widok na klasztor sióstr Boromeuszek z początku XX wieku. Zdjęcie: archiwum.

          Od 1945 roku klasztor Sióstr Boromeuszek w Lędzinach był placówką Zgromadzenia Sióstr św. Karola Boromeusza w Mikołowie. Po drugiej wojnie światowej siostry kontynuowały niestrudzenie wspomnianą działalność. Prowadziły m.in. katechizację w Szkole Podstawowej nr 1 i Przedszkolu Miejskim nr 1 w Lędzinach, dbały o wystrój i czystość kościoła św. Anny (ołtarza i szat liturgicznych), dbały o kaplicę klasztorną, prowadziły ogród przyklasztorny.

 Od momentu swojego założenia lędzińska placówka Sióstr Boromeuszek miała charakter charytatywno-społeczno-wychowawczy. Dobrym podsumowaniem ich różnorodnej i ofiarnej działalności byłoby przypomnienie w kilku zwięzłych zdaniach pamiętnego świętowania 100. rocznicy sprowadzenia sióstr do Lędzin. Uroczysta msza św. odprawiona została 21 listopada 2004 roku w kościele św. Anny pod przewodnictwem księdza proboszcza Janusza Jarczyka, który wygłosił tez okolicznościową homilię. – Siostry Boromeuszki, to dla naszej parafii ogromne zaplecze modlitewne, ale także widomy znak dla wszystkich, że w osobach sióstr jest obecny Jezus Chrystus, bowiem uczą one dzieci naszych parafian miłości do Niego – mówił. – Przykładów wielorakiej posługi sióstr można by przytoczyć tu mnóstwo, ale nie ma takiej potrzeby, bo wszyscy znamy je doskonale – kontynuował. – Podziękujmy więc serdecznie Bogu za to, że Siostry Boromeuszki są wśród nas – zaapelował ks. J. Jarczyk.

 W imieniu parafian piękne życzenia i podziękowania złożyli: ludowa poetka Monika Bednorz i Józef Niesyto. – Wdzięczni jesteśmy Wam – mówiła pani Monika – za to, że jesteście stale z nami, że nasze dzieci i wnuki wiary świętej uczycie, że wskazujecie nam, którędy prowadzi najkrótsza droga do Wszechmogącego Boga …

 Za wszystkie życzenia i kwiaty podziękowała Matka Generalna Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza w Mikołowie, mówiąc między innymi: Siostrom, które żyją w Lędzinach, życzę, by nieustannie dążyły do świętości i jedności we wspólnocie oraz ażeby nie ustał ich zapał w służbie parafianom!

klasztor siostr boromeuszek ml
Klasztor Sióstr Boromeuszek. Zdjęcie: Mirosław Leszczyk.

 Niestety, dzisiaj nie możemy już powtórzyć powyższych życzeń Matki Generalnej Zgromadzenia słowo w słowo, gdyż Siostry Boromeuszki z dniem 31 sierpnia 2023 roku zakończyły w Lędzinach swoją wspaniałą służbę Bogu i parafianom. Niemniej jednak życzymy im, by nadal – gdziekolwiek się znajdą – nieustannie dążyły do świętości i jedności we wspólnocie, zarówno zakonnej, jak i parafialnej!

Tekst: Mirosław Leszczyk

Zdjęcia: Mirosław Leszczyk, ze zbiorów Pawła Kaidasza, Archiwum.

widok na klasztor siosytr boromeuszek obecnie ml
Aktualny widok na dawny klasztor. Zdjęcie: Mirosław Leszczyk.
24gru/23
img 20231218 wa0003

Z kart historii: Cmentarny znak czasu minionego

Na cmentarzu w Hołdunowie, w jego ewangelickiej części, znajduje się niepozorny budynek. Góruje on nad cmentarzem i swoim istnieniem stawia pytanie o to, czym jest.

Kostnica z 1797 roku Hołdunów
Kostnica z 1797 roku na cmentarzu ewangelickim w Hołdunowie. Reprodukcja wykonana z Ewangelickich tradycji Hołdunowa autorstwa ks. Adama Maliny, Katowice 1994

Pierwsza odpowiedź, jaka nasuwa się mimo woli, to kaplica. Rzeczą naturalną jest, żeby na cmentarzu znajdowała się kaplica i służyła jako miejsce, z którego mogłyby się odbywać pogrzeby. Takie obiekty, nawet mniejsze, stoją się na różnych cmentarzach. W tym przypadku nie jest to i nigdy nie była kaplica, która pełniłaby funkcje sakralne. W Hołdunowie zawsze tak było, że kościół i cmentarz były blisko siebie i nie istniała potrzeba budowania dodatkowego obiektu przeznaczonego do odprawiania pogrzebów. Tak było w zasadzie od początku, czyli od 1770 roku, gdy miejscowość powstała. Razem z miejscowością powstał też cmentarz, gdzie miejsce doczesnego spoczynku zyskali uciekinierzy z małopolskich Kóz, dla których hołdunowskie pola dawnego folwarku stały się ich małą ojczyzną.  Wkrótce potem, przed 1884 rokiem wybudowano w niej w jednym kompleksie dużą ewangelicką kaplicę wraz z plebanią, gdzie zamieszkał pierwszy pastor, ks. Johann G. Schleiermacher wraz z rodziną. Od kaplicy i domu pastora na cmentarz nie było daleko, dokładnie tyle samo co dziś co z domu kultury na ulicy Hołdunowskiej do bramy cmentarnej, bo dom kultury, będący wkrótce po II siedzibą powstałej tu parafii katolickiej (stara fara) to jeden i ten sam budynek.

Schleiermacher zmarł w 1794 roku. Został pochowany na hołdunowskim cmentarzu, jego grób do dziś stoi na cmentarzu. Dzisiejszy pomnik nagrobny w formie kamiennego krzyża, ustawionego na cokole z piaskowca, znalazł się tam w 1886 roku, a ustawiono w dniu Święta Reformacji. Dziś jest to zabytek, wpisany do rejestru zabytków województwa śląskiego, a jego restauracja odbyła się w 2017 roku dzięki wsparciu Starostwa Powiatowego w Bieruniu.

Druga odpowiedź na pytanie o przeznaczenie budynku sprowadza się do opisowego określenia typowej sytuacji – budynek gospodarczy, użytkowany przez grabarza. I to jest odpowiedź na dziś zupełnie poprawna, ale w żaden sposób nie oddaje w pełni historycznego znaczenia obiektu. Jest to bowiem dawna kostnica cmentarna, służąca na początku jako miejsce przechowywania zwłok.

Skąd pomysł na kostnicę w miejscowości prawie na końcu ówczesnego państwa pruskiego, kilkanaście kilometrów od granicy z już wtedy Austrią (dwa lata po trzecim rozbiorze Rzeczpospolitej)?

Idea, która legła u podstaw jego budowy, była bardzo „na czasie”. W czasach, gdy budynek powstał, Kościoły oprócz funkcji związanych z głoszeniem Ewangelii i tworzeniem przestrzeni dla życia wyznaniowego, widziały się również jako główni nosicieli oświaty, nauki i moralności. A były to czasy oświecenia i racjonalizmu, gdy wyjaśnianie reguł i zasad rządzonych światem, także tym nienadprzyrodzonym, mieściło się w wizji społecznej dla lokalnych parafii. Dobrze wyedukowani parafianie, potrafiący czytać i pisać, czytający Biblię, korzystający ze śpiewników i zbiorów kazań, oświeceni i mądrzy, odrzucający uprzedzenia i zabobony – tak powinna wyglądać na przełomie XVII i XVIII wieku wzorcowa wspólnota ewangelicka. Także ta, z Hołdunowa.

Taką wizję pracy z ludźmi do Hołdunowa przyniósł ks. Johann Samuel Richter, drugi duszpasterz ewangelików w tej miejscowości. Służbę kościelną rozpoczął tu w 1795 roku. Oprócz dbania o sprawy duszpasterskie i edukacyjne podejmował też działania mniej kojarzące się z Kościołem. To on wysłał ze swojej parafii młodą dziewczynę do Wrocławia do specjalnej szkoły dla … położnych, aby w przyszłości łatwiej było przychodzić na świat mieszkańcom Hołdunowa. Podejmował też i inne działania, związane z opieką zdrowotną czy podnoszeniem świadomości higieny, czy zdrowia.

Chociaż Hołdunów to nie było ostatnie miejsce jego służby, bo odszedł, a w zasadzie to awansował na stanowisko ewangelickiego radcy szkolnego na cały region opolski i zasłynął w przyszłości m.in. upominaniem się o prawa do nauczania w języku polskim, to w Hołdunowie pozostawił po sobie trwały pomnik. A jest nim wspomniana kostnica.

Jej budowa miała ułatwić życie mieszkańców miejscowości i przetrwać trudne godziny i dni po śmierci najbliższych. Umierano w domach, które nie były duże, a w dodatku mocno zapełnione domownikami. Oprócz tych praktycznych uwarunkowań w grę wchodziły przesądy związane z duszą zmarłego i obawami o spotkanie z domownikami. Duchy w tamtych czasach straszyły też w Hołdunowie…

Pastor postanowił działać. Zdobył środki na powstanie niewielkiego budynku, postarał się o jego projekt i szybko, bo już w 1797 roku, budynek kostnicy cmentarnej stał na cmentarzu.

img 20231218 wa0005
Dawna kostnica, widok współczesny. Zdjęcie: ks. Adam Malina

Służył przez długie lata, aż do czasów, gdy cele, które towarzyszyły jego powstaniu, zaczęto zaspakajać w inny sposób. Wiemy, że latach 30. XX wieku nie była to już kostnica, ale budynek byłej kostnicy. W środku urzędował grabarz, przechowywał tu swoje narzędzia i przybory.

Wtedy cmentarz wyglądał trochę inaczej, przede wszystkim był mocno zadrzewiony. Koło dawnej kostnicy rosła czeremcha, której cienkie, opadające gałęzie tworzyły specyficzny obraz wiejskiego krajobrazu cmentarnego na Hołdunowie. A nad całością górowała metalowa chorągiewka z datą 1797, pokazująca na datę powstania budynku.

Choć wiele na cmentarzu w Hołdunowie się zmieniło, jednak dawna kostnica wciąż wygląda mniej więcej tak samo jako przed wiekami. Dodatkowym elementem jest umieszczona na niej tablica z informacją o J.K. Rubergu, odkrywcy śląskiej metody wytopu cynku, który spoczywa na tym cmentarzu. Ale oprócz tablicy wszystko jest tu takie jak dawniej.

Szczególnie obecnie, bo właśnie w październiku br. zakończyły się trwające od roku 2022 prace konserwatorskie związane z kompleksowym remontem budynku. W trakcie prac przywrócono dawny wygląd budynku, naprawiono wszystkie fundamenty, ściany, posadzkę, tynki, konstrukcję dachową oraz wykonano nowe pokrycie z modrzewiowego gontu. Powrócono też do pierwotnej chorągwi na samym szczycie dachu, która przypomina o dacie budowy. Z nowych elementów zobaczymy tam instalację odgromową, która nie jest co prawda z czasów oświecenia, ale o jej konieczności nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Dawna kostnica została wcześnie wpisana do rejestru zabytków, bo w roku 1966. Zaznaczono wówczas, że posiada ważne znaczenie dla historii i charakterystyki regiony. Obecne prace renowacyjne zostały przeprowadzone dzięki wsparciu Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków oraz Śląskiego Urzędu Marszałkowskiego.   

Z historią wiąże się też inne znalezisko, które zostało odkryte podczas prac remontowych. Pod dachem odnaleziono kilka płyt nagrobnych z początków XX wieku. Płyty spokojnie przetrwały ukryte pod dachem wszystkie zawieruchy. Dziś zostały umieszczone na kamiennym płocie cmentarnym od strony kościoła ewangelickiego.

Dawna kostnica cmentarna na cmentarzu w Hołdunowie to niezwykły znak czasu. Warto, aby znać jego treść i wymowę, bo przypomina na tym przemijającym świecie, że non omnis moriar (nie wszystek umrę) …

Tekst: ks. Adam Malina