Okres Wielkiego Postu, jak i Świąt Wielkanocnych w chrześcijaństwie ma termin ruchomy (w Kościołach wschodnich przeważnie przesunięty o tydzień od zachodniego chrześcijaństwa) i chociaż pamiątka Ostatniej Wieczerzy jest elementem Triduum Paschalnego, to dzięki Parafii Ewangelicko – Augsburskiej w Lędzinach – Hołdunowie i Diecezjalnej Komisji Ewangelizacyjno – Misyjnej Kościoła luterańskiego, mieszkańcy Lędzin i okolic mieli okazję już 6 kwietnia br. uczestniczyć w uroczystej kolacji paschalnej. Pascha – Kolacja Sederowa, miała miejsce w Restauracji „Pinocy” w Lędzinach, a tzw. mistrzem ceremonii był pastor Kazimierz Barczuk.

Uroczystą kolację sederową celebruje co roku społeczność żydowska w święto Paschy na pamiątkę wyprowadzenia Izraelitów z egipskiej niewoli i jest to zasadniczo ten sam uroczysty posiłek, jaki w wieczerniku spożywał ze swoimi uczniami Jezus. Sam seder w judaizmie jest pierwszym wieczorem święta Paschy, z kolei spożywane potrawy wraz z całą swoją symboliką mają nawiązywać do historii Paschy i baranka paschalnego, spożywanego na pamiątkę wyjścia Izraelitów z Egiptu. Zwyczaj sederu współcześnie praktykują Żydzi zaangażowani religijnie w różnym stopniu i choć niektóre rytuały sprowadzane są do minimum, jest to pretekst do spotkań rodzinnych.
Podobny charakter przybrało spotkanie w Hołdunowie, gdzie ponad dwustu gości mogło wysłuchać niezwykle interesującego przekazu pastora Barczuka. Podczas kolacji można się było dowiedzieć nie tylko, jak wygląda tradycyjny Seder, ale przede wszystkim można było poznać jego symbolikę i związek z naszą Wielkanocą. Używając słowa nasza, należy mieć na uwadze tą całkiem sporą grupę osób obecnych na spotkaniu, osób różnych wyznań chrześcijańskich, dla których Wielkanoc i Zmartwychwstanie są wartością niezwykłą. Osób, które z tymi wartościami się utożsamiają, a ekumenizm nie jest dla nich pojęciem abstrakcyjnym.

Brat Roman z Ustronia na rogu odtrąbił sygnał do rozpoczęcia celebrowania kolacji, a słów pastora słuchało się niczym akademickiego wykładu, który dla odprężenia był przeplatany pieśniami żydowskimi wykonywanymi przez chór „Jubilate Deo”. Chór kierowany przez dyrygentkę Joannę Bliwert – Hoderny działa przy parafii ewangelickiej w Mysłowicach, a jego członkowie są parafianami z Mysłowic, Hołdunowa, czy Sosnowca, czyli parafii, których proboszczem jest ks. dr Adam Malina, współgospodarz spotkania. W składzie są także chórzyści innych wyznań, co tym bardziej sprawia, że zespół ma charakter ekumeniczny. Między innymi można było usłyszeć „Shemma Israel”, czy „Dayenu”. Nie mniej interesująco brzmiał duet młodych parafianek w prezentowanych utworach, jak np. „Oczyść serce me”.
Odniesienia do Starego Testamentu, symbole i gesty, potrawy i naczynia używane podczas posiłku stanowią ogromny zasób wiedzy, poprzez którą pastor Kazimierz Barczuk dał świadectwo o Jezusie i ukazał analogie pomiędzy żydowskimi obrzędami a wiarą chrześcijańską. Znajomość starotestamentalnej symboliki i umiejętność jej przekazania dała tego wieczoru pełne zrozumienie tego, co wydarzyło się dwa tysiące lat temu na Golgocie i tego, co dokonuje się na ołtarzu w czasie sakramentu Komunii Świętej.
Według pastora Barczuka bez zrozumienia Paschy trudno pojąć historię zbawienia, a ze względu na swoją historię życia wie, co mówi, gdyż na jego rozważania znaczny wpływ miała historia jego rodziny. Już jako osoba dorosła i zarazem pastor jednego z Kościołów protestanckich, dowiedział się o swoich żydowskich korzeniach za sprawą fotografii noszonej w torebce jego babci, a która przedstawiała rzekę Jordan w Izraelu. Jego żydowscy przodkowie na początku XX wieku mieszkali na Wołyniu (obecnie to tereny Ukrainy) i to w latach dwudziestych ubiegłego wieku wraz z jego babcią w Jezusa uwierzyło pół wsi. Jako pastor świadomy już swego żydowskiego pochodzenia, wraz z żoną Dorotą Barczuk w końcu lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, rozpoczął służbę pośród Żydów w Polsce, w Rosji i na Ukrainie.
Głównie były to ofiary Holocaustu, ludzie starzy i chorzy, mający za sobą obozy koncentracyjne czy getta, wdowy i sieroty, emeryci i renciści, osoby bez środków do życia żyjący w rzeczywistości jaka zaistniała po rozpadzie Związku Radzieckiego. W 1998 roku Barczukowie byli współzałożycielami Fundacji Pomocy Humanitarnej Chewra. Dzięki międzynarodowej współpracy różnych organizacji udało się dotrzeć do tysięcy potrzebujących. We wrześniu 2003 roku powstała kolejna konkretna instytucja, Misja Poślij Mnie, z siedzibą w Warszawie, będąca kontynuacją wspomnianej fundacji Chewra, która poszerza granice o działalność misyjno-duszpasterską. Jest to dzieło, które nie tylko warto poznać, ale i wesprzeć.
Wyrazy uznania należą się zarówno członkom hołdunowskiej społeczności Parafii Ewangelicko- Augsburskiej św. Trójcy, jak i personelowi restauracji „Pinocy”, czyli osobom, które przygotowując takie potrawy, jak chociażby charoset (potrawa z tartych jabłek, migdałów, orzechów i wina, przypominającą swym wyglądem glinkę zmieszaną ze słomą, z jakiej Żydzi w Egipcie wyrabiali cegły), zadbały o zachowanie zasad koszerności. Niekwaszony chleb, czyli oryginalną macę sprowadzono na tę okoliczność specjalnie z Izraela.
Pastor Kazimierz Barczuk ze swoim przekazem jeździ po całej Polsce. Bywa na spotkaniach organizowanych przez parafie i wspólnoty związane z różnymi Kościołami – od protestanckich do rzymskokatolickich. Wartością dodaną dla uczestników tej sobotniej kolacji była ponowna możliwość usłyszenia pastora na niedzielnym nabożeństwie w hołdunowskiej świątyni. Wygłosił ciekawe kazanie poświęcone zagadnieniom symboliki przymierza zawartego przez Abrahama z Bogiem w odniesieniu do znaczenia ukrzyżowania Jezusa na krzyżu. Pastor Barczuk zwrócił uwagę, że Syn Boży zawarł z ludźmi przymierze odkupienia grzechów przez nich popełnionych. W przestrzeni, gdzie symbol spotkał się z rzeczywistością, lekiem na ludzkie uprzedzenia, kompleksy i zahamowania jest przewartościowanie swego dotychczasowego życia i dostrzeżenie w tym wszystkim samej istoty Boga, jakie on sam ma marzenia, pragnienia i czym możemy mu sprawić radość.
Dla wielu uczestników tego spotkania ten wieczór zapadnie na długo w pamięci i tak jak dla Ingrid Biolik z Bierunia był to szok kulturowy i religijny. W pewien sposób szokiem i zaskoczeniem było zainteresowanie samym wydarzeniem w lędzińskim środowisku. W wielu dziedzinach życia niewiedza nie jest wytłumaczeniem, więc pozytywnie należałoby odczytywać wolę mieszkańców do pozyskiwania takowej wiedzy. Mimo że nie zastosowano jakiejś agresywnej reklamy, zainteresowanie spotkaniem przerosło możliwości lokalowe, co pozytywnie nastraja na przyszłość i zachęca organizatorów do kolejnych tego typu spotkań i może nie potrzeba czekać aż do następnych świąt, by przedstawić jak wiele łączy religie mające swe korzenie w Starym Testamencie.
Tekst: Bogusław Żogała
Zdjęcia: Bogusław Żogała, Mirosław Leszczyk i Damian Kostyra
Dodaj komentarz